nr 30: charyzmatycy uzdrawiają Polaków

nr 30: charyzmatycy uzdrawiają Polaków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tego nie ma podczas niedzielnej mszy: rytmiczne śpiewy, wznoszenie rąk i kołysanie się w ekstazie. Jeszcze pół wieku temu, przed reformami Soboru Watykańskiego II, ruchy charyzmatyczne w Kościele katolickim były uważane za sekciarstwo i ciemnogród. Dzisiaj mistycy z zagranicy uzdrawiają Polaków, więc za ich głosem idzie coraz więcej wiernych. Co to mówi o naszej religijności – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Ponadto w „Do Rzeczy”: świat wobec katastrofy boeinga, Gowin o tym, czy Kaczyński ograł Solidarną Polskę i Polskę Razem oraz Piotra Semki poszukiwania źródeł konfliktu Janusza Korwin-Mikkego z Michałem Bonim.  

Zestrzelenie malezyjskiego samolotu może całkowicie zmienić losy konfliktu na Ukrainie. Zachodni przywódcy muszą przestać udawać, że cicha wojna na wschodnich rubieżach Europy ich w zasadzie nie dotyczy – pisze w „Do Rzeczy” Jacek Przybylski. I cytuje tytuły z piątkowych dzienników: „Morderstwo na niebie”, „Rakieta Putina strąciła z nieba samolot”, „Rzeź na 10 tys. metrów”, „Ktoś zapłaci za to straszliwą cenę”. Mimo intensywnych zabiegów kremlowskiej propagandy, próbującej zrzucić odpowiedzialność za tragedię na Ukraińców, nawet w Australii – która w katastrofie boeinga straciła 27 swoich obywateli – głównymi podejrzanymi o strącenie cywilnej maszyny są wspierani przez Rosję separatyści. Amerykanie na razie nie wskazują odpowiedzialnych, ale podjęli decyzję o włączeniu się do śledztwa. Biały Dom skierował w okolice Doniecka agentów FBI oraz grupę specjalistów z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu. Ekspertów na miejsce zamierzają również wysłać władze Francji oraz Holandii. Wątpliwości co do winy nie mają jednak nawet niektórzy Rosjanie. O międzynarodowych reperkusjach czwartkowej katastrofy – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Jednak tematem numeru jest rosnąca w Polsce popularność mistyków-uzdrowicieli. Szacunkowa liczba uczestników ich rekolekcji przekroczyła już milion osób. Charyzmatycy to teraz kościelna awangarda, skuteczna odpowiedź na pogańskie czasy, które – zupełnie jak za Jezusa – wymagają spektakularnych metod w postaci cudów czy objawień. Stąd też wyjście z kościołów i ciasnej formuły mszy świętej na rzecz spotkań w tłumie ludzi, którzy wspólnie się modlą, a przy okazji sami są uzdrawiani za wstawiennictwem charyzmatyków. Hierarchowie – mimo różnicy zdań – nie mają problemu z takimi ewangelizatorami i regularnie dają przyzwolenie na organizację rekolekcji. Ojciec John Baptist Bashobora z Ugandy poprowadził rekolekcje w Zambrowie, a będzie jeszcze mówił do kapłanów w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Warszawsko-Praskiej i ma posługiwać podczas ewangelizacji w stolicy w katedrze św. Floriana i bazylice Najświętszego Serca Jezusowego, wreszcie na koniec wakacji odprawi msze święte w bazylice licheńskiej. Spodziewane są tłumy. Skąd się bierze ta popularność charyzmatyków i co mówi o polskiej religijności – w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także rozmowa z Robertem Tekielim, publicystą katolickim, który kiedyś, w czasach fascynacji New Age, uzdrawiał ludzi. Jak to się odbywało? Nie byłem jednak zawodowym bioenergoterapeutą. Działałem, posługując się intuicją: nakładałem ręce i działy się różne rzeczy. Przychodziły do mnie zwierzęta i nastawiały się chorymi częściami ciała. Zgwałcona dziewczyna, która była na granicy samobójstwa, po kilkudziesięciu minutach trzymania przeze mnie rąk na jej głowie, wpadła w stan euforii. Czułem choroby, które mają ludzie – gdy kogoś bolało serce, mnie również bolało. Najprawdopodobniej jednak nie było żadnych uzdrowień – opowiada. Dlaczego? Z jego doświadczenia wynika, że uzdrowienia bioenergoterapeutów to zazwyczaj tylko przeniesienie objawów. Człowiek przestaje odczuwać chorobę, ale ona ujawni się w innym miejscu: nawet kiedy objawy choroby serca znikną, człowiek za pół roku umrze na wątrobę. Czy charyzmatycy potrafią uzdrawiać trwale? Charyzmatycy nie uzdrawiają, tylko się modlą. Po prostu są osobami, które Bóg wysłuchuje częściej – również w przypadku modlitw o zdrowie - mówi Tekieli. I dodaje, że podstawową różnicą między uzdrowieniami charyzmatycznymi i okultystycznymi jest to, że Bogu nie chodzi o zdrowie, lecz o nawrócenie. To jest znak, że Bóg interesuje się człowiekiem. Rozmowa o uzdrawianiu w imię Boga – w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także rozmowa z Jarosławem Gowinem. - Czy Kaczyński was ograł? Zabrał ludzi i wyborców, nawiązując do przemówienia Ryszarda Czarneckiego, i zostawił was dwóch samych. Na razie nikogo istotnego nie zabrał, bo trudno za istotnego polityka Solidarnej Polski uznać Jacka Kurskiego, który już wcześniej opuścił tę partię. Natomiast jeśli chodzi o wyborców, to ich odebrać jest znacznie trudniej niż głodnych stanowisk sejmowych polityków – mówi Gowin. I dodaje, że ostatnie sondaże pokazują, że i wyborcy Solidarnej Polski, i wyborcy Polski Razem są wierni partiom. A wypowiedzi Ryszarda Czarneckiego: „Chodźcie do nas, wasi wyborcy już tu są” to raczej pobożne życzenia niż fakty. Wyborcy Polski Razem na pewno mają inny profil niż wyborcy PiS. Są zdecydowanie wolnorynkowi i bez istotnego komponentu wolnorynkowego w programie zjednoczonej prawicy oni na taką listę nie zagłosują – mówi Gowin.

Z kolei Piotr Semka przypomina historię, która stoi za policzkiem, który wymierzył Janusz Korwin-Mikke Michałowi Boniemu. Cała historia zaczęła się podczas nocy teczek w czerwcu 1992 r. „Gdy zrobiłem ustawę lustracyjną, on [Boni – przyp. red.] pojawił się na mównicy sejmowej, nazwał mnie idiotą i oszołomem, że mogę go podejrzewać. Parę lat później przyznał się, że był agentem. Nie przeprosił mnie, więc gdy go spotkam, dam mu w mordę” – ta dosadna zapowiedź Janusza Korwin-Mikkego, ogłoszona 2 czerwca 2014 r. w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Do Rzeczy”, została wcielona w czyn. O ile ta wypowiedź była przytaczana przez wszystkie media, o tyle nikt nie poszukał cytatu Michała Boniego, który zaczął spór. Fakt, poszukiwania nie były łatwe – pisze Semka. W sejmowych stenogramach z maja, czerwca i lipca 1992 r. nie ma żadnego wystąpienia Boniego. A więc atak Boniego nie nastąpił z trybuny parlamentarnej. Jednak w tekście „Co to znaczy”, zamieszczonym 30 maja 1992 r. w „Życiu Warszawy”, Michał Boni napisał m.in.: „To, co obserwujemy obecnie, jest końcem pewnej formacji umysłowej. Jest końcem tego modelu polskiej inteligencji, jaki powstał po powstaniu styczniowym (…) Obrona wartości jest wyśmiewana, sejmowy błazen, jakim jest Janusz Korwin-Mikke, przywdziać może niepasujący do niego kostium Katona, oby się nie okazało, że kata”. Na pewno te zaczepki polityka liberałów zostały wtedy zauważone w środowisku J.K.-M. „Jak to z Bonim było” – w najnowszym „Do Rzeczy”.

Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 21 lipca 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej.

Całość recenzji dostępna jest w 30/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także